O mnie się nie martw, czyli wpis (anty) walentynkowy

Do niedawna za swoją największą porażkę uznawałam to, że nie umiem zatrzymać przy sobie na dłużej żadnego mężczyzny. Owszem było miło przez jakiś czas, ale szybko się kończyło. Potem zachodziłam w głowę, czemu po kilku spotkaniach ich entuzjazm gdzieś ulatywał i oddalali się w siną dal. Wygarniałam sobie najgorsze rzeczy, przez co jeszcze bardziej pogarszała się moja samoocena. Może po prostu za bardzo mi zależało i uzależniałam swoje szczęście od tej drugiej osoby. Nawet czytane poradniki, wypowiedzi na forum i rozmowy z przyjaciółkami nie do końca pozwoliły mi się uwolnić z pewnego poczucia winy i niespełnienia. Owszem słyszałam tysiące razy, że ,, samotność jest stanem duszy – bycie z drugim człowiekiem wcale nie daje ci gwarancji, że jej unikniesz’’ albo, że aby być szczęśliwym z kimś trzeba najpierw być szczęśliwym ze sobą samym. Widocznie musiałam w pewnym sensie dojrzeć do tego, aby to zrozumieć i przetłumaczyć sobie, że nadal jestem wartościową osobą, a to, że nie mam złotej obrączki na palcu nie pozbawia mnie prawa do szczęścia. W końcu ma ono tak wiele wymiarów. Mogę spełniać się, nie oglądając się na drugą osobę, a i tak czerpać z tego satysfakcję będąc singlem. Dlatego postanawiam nie oglądać się za siebie, ale też nie wstydzić się dotychczasowych uczuć. Taka byłam i może takie doświadczenia były mi potrzebne, aby się czegoś nauczyć. I zamiast w kółko się zamartwiać, co spowoduje tylko pojawienie się nowych zmarszczek, mogę jedynie wyciągnąć wnioski na przyszłość. Więc oto zobowiązuję się do wzięcia odpowiedzialności za poszukiwanie sensu życia na własną rękę. Dlatego o mnie się nie martw, ja sobie gdzieś tam będę, walcząc o to by być szczęśliwą. Nawet, jeśli będą kolejne walentynki i nadal bez drugiej połówki będę tak jak teraz siedzieć w koszuli w serduszka i czasem jeszcze wspominać krótkie wspólne momenty. To mimo tej łezki w oku, będę patrzeć z nadzieją w przyszłość, bo w końcu wszystko jeszcze przede mną.

1300869797_by_endofsadness_600

2 komentarze do “O mnie się nie martw, czyli wpis (anty) walentynkowy

Dodaj komentarz